Na tej stronie zbieram najważniejsze myśli związane ze społeczeństwem przewijające się w moich lekturach i rozmyślaniach. Moim celem jest zwrócenie uwagi na główny problem, jakim według mnie jest osłabienie spolaryzowanego społeczeństwa, oraz pokazanie mechanizmów, które tę polaryzację pogłębiają.
Od kilku lub kilkunastu lat obserwuje się coraz silniejszą polaryzację społeczeństwa. Podział na konserwatywną i progresywną część społeczeństwa jest wyraźnie widoczny już od dawna i wzmacniany przez media, tym bardziej im dalej te media są od “centrum”, ale także przez nierówności społeczne, niedostatki w edukacji i z pewnością inne czynniki. Oczywiście spolaryzowane społeczeństwo jest słabe, ponieważ de facto jest kilkoma społeczeństwami, więc trudniej o mobilizację i kolektywne działanie.
Uwagę na ten problem zwracała już kilka dekad temu Audre Lorde, amerykańska działaczka walcząca o prawa kobiet, ludzi ras innych niż biała (szczególnie czarnych, ale nie tylko), mniejszości seksualnych i osób niepełnosprawnych. Jako czarna lesbijska matka chłopca wiedziała wiele o tym, na jak wiele sposobów i na wielu płaszczyznach można być społecznie wykluczonym lub dyskryminowanym. Jednym z najważniejszych chyba przesłań jej wielu esejów i przemówień jest to, że dopóki zwracamy się przeciw sobie, jesteśmy słabsi i nie zauważamy prawdziwego wroga. Uważam, że to bardzo mądre i ważne stwierdzenie, które dziś warto sobie przypomnieć.
Kiedy osoby o różnych przekonaniach politycznych, religijnych i innych zamiast współpracować walczą ze sobą, nie wystarczy im siły i uwagi do rozwiązywania prawdziwych problemów. Moim zdaniem dobrym przykładem jest reakcja polskiego rządu na pandemię. Nasz rząd na początku najprawdopodobniej zbagatelizował sytuację i zamiast podjąć współpracę z ekspertami, trudnił się głównie dalszą realizacją swoich celów politycznych. Potem, gdy sytuacja była już nieciekawa, obóz rządzący zastosował manewr skłócenia i tak już mocno spolaryzowanego społeczeństwa żeby tymi społecznymi niepokojami odwrócić uwagę od faktu, że politycy nie potrafią zapanować nad wirusem i w ogóle nie wykorzystali dwóch szans: zapasu czasu (zanim wirus dotrze i rozprzestrzeni się w kraju) oraz środowiska naukowego (stale traktowanego w Polsce bardziej jak osobliwość niż dobrodziejstwo).
Różnice międzyludzkie można traktować albo jak podstawę do sporów lub wykluczenia, albo jak motor do rozwoju, gdzie różne jednostki lub grupy współpracując ze sobą wnoszą coś do dyskusji i do efektu końcowego.
Konserwatywne media razem z politykami przekonują, że progresywna część społeczeństwa pragnie zła, nie uznaje żadnych wyższych wartości i ogólnie zmierza do zagłady ludzkości poprzez dewiacje. Przekonują również przy każdej możliwej okazji, że próby wyzwolenia podejmowane przez mniejszości to wcale nie jest walka o wolność, tylko tak naprawdę atak na większość. Widać to doskonale w retoryce tych mediów i polityków, którzy tę mniejszość zwracającą na siebie uwagę większości malują tak, jakby była większością pragnącą jedynie szkody konserwatywnej części społeczeństwa.
Równocześnie media liberalne wykorzystują wypowiedzi polityków konserwatywnych wyrywając je często z kontekstu żeby czerpać korzyść: materialną (z popularności) i polityczną (z poparcia określonej opcji politycznej).
Gdybyśmy wszyscy po prostu trzymali się faktów: czego pragniemy i na jakie ustępstwa jesteśmy w stanie pójść, a przy tym odnosili się do siebie jak do ludzi, bez niepotrzebnej wrogości, bylibyśmy w stanie rozwiązywać prawdziwe problemy, jak na przykład kryzys klimatyczny czy kapitalizm. Jedyne, czego nam do tego brakuje, to zrozumienie, że różnice między nami nie zagrażają nam.
Czasem konserwatywna część społeczeństwa powołuje się na ochronę tradycyjnych wartości, ale już same te wartości często są bardzo dyskusyjne. Przykładowo, upatruje się w Kościele katolickim stróża pewnych niepodważalnych wartości moralnych. Niestety sam Kościół ma wiele na sumieniu.
Oparty na patriarchalnym systemie wartości, Kościół stawia mężczyznę wyżej od kobiety. Historia tysięcy matek i ich dzieci rozdzielonych przez tę instytucję w ubiegłym wieku na tej tylko podstawie, że dzieci te pochodziły z “nieprawego łoża”, pokazuje jak w imię zmyślonych zasad, tak krzywdzących dla kobiet a dla mężczyzn korzystnych, można było odebrać tym biednym kobietom wszystko co miały. Ważna jest też dysproporcja: kobieta była napiętnowana za to, że urodziła dziecko mężczyzny, który nie był jej mężem, podczas gdy mężczyzna, który ją uwiódł i to dziecko spłodził, nie ponosił konsekwencji.
Wydaje się, że to wszystko zaszło już za daleko i nie da się naprawić. Ale nawet gdyby tak było, trzeba też mieć na uwadze drugi punkt widzenia: że brak oporu może prowadzić tylko do dalszego pogłębiania się tego, więc opór jest w rzeczywistości konieczny, jeśli nie chcemy żeby było jeszcze gorzej.
Moim zdaniem najprostsze, co można zrobić, to słuchać i rozmawiać, uczyć przyszłe pokolenia rozwagi (zamiast impulsywnego reagowania) i szacunku do różnic, ponieważ ostatecznie wszyscy czymś się między sobą różnimy.
Niniejsza strona, oprócz moich własnych rozważań, została opracowana w oparciu o materiały:
This work by Piotr Mieszkowski is licensed under CC-BY-SA 4.0