Wróć do Tygodnia w Przyrodzie.
We wtorek, 2. lutego, obchodzimy Światowy Dzień Mokradeł. Brzmi to może zabawnie, ale jest to bardzo ważne święto ekologiczne.
Zacznijmy od ważnego rozróżnienia: ekologia to nauka o ekosystemach, natomiast ochroną środowiska zajmuje się sozologia. Niestety w języku potocznym od wielu lat myli się te dwa pojęcia.
W dniu 2. lutego 1971 w Ramsar, Irańskim kurorcie nad Morzem Kaspijskim, podpisano “Konwencję o obszarach wodno-błotnych mających znaczenie międzynarodowe, zwłaszcza jako środowisko życiowe ptactwa wodnego”. W Polsce ratyfikowano ją w roku 1978.
Celem Światowego Dnia Mokradeł jest zwrócenie uwagi na potrzebę ochrony: bagien, błot, moczarów, trzęsawisk, bajor, grzęzawisk, ale także płytszych obszarów akwenów słonowodnych. W przeciwieństwie do propagandy na stronie Min. Infrastruktury, celem nie jest “zrównoważony rozwój”.
Mokradła są ważne z kilku powodów:
Główne zagrożenia mokradeł:
Polecam obejrzeć ten 20-minutowy filmik: Po co nam bagna? – prof. Wiktor Kotowski.
Kluczowe w rozważaniach na temat ochrony przyrody jest rozpoznanie sztucznego i szkodliwego dualizmu człowiek / przyroda. Człowiek jest częścią przyrody: z niej się wywodzi i jest od niej całkowicie zależny. Wszystko co przyjazne przyrodzie i środowiku jest więc przyjazne człowiekowi a co dla niej szkodliwe — jest też na dłuższą metę szkodliwe dla człowieka.
Jak napisała Audre Lorde w swoim przemówieniu “Przekształcanie milczenia w język i działanie”, milczenie nie sprawi, że nasze obawy o przyszłość znikną. Natomiast wiadomo, że wielkie przedsiębiorstwa, które zarabiają na niszczeniu i zatruwaniu przyrody, nie przepuszczą żadnej okazji żeby zabrać głos i szerzyć fałszywe informacje w celu podtrzymania lub zwiększenia swoich profitów.
Językiem walczy się bardzo skutecznie. Dzięki odpowiedniemu manewrowi można coś szkodliwego zaprezentować jako coś pożytecznego. Przykład: o mnóstwie rzeczy mówi się dziś, że są “ekologiczne” a nie “przyjazne środowisku”, ponieważ to drugie już nie byłoby prawdziwe.
Inna rzecz, że o wielu rzeczach mimo wszystko mówi się, jakby były przyjazne środowisku, chociaż wcale nie są. Dezinformacja i marketing to niestety najskuteczniejsze narzędzia wielkich przedsiębiorstw w walce z niewygodnym dla niego ruchem ochrony przyrody.
Pewien czas temu byłem w pewnym fast-foodzie. Nietrudno sobie wyobrazić moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem w nim autoreklamę sugerującą, że jedząc burgery tej firmy wspieramy walkę z kryzysem klimatycznym. Jak spożycie burgerów z sieciówki, które produkowane są z wołowiny, mogą korzystnie wpływać na klimat, skoro chów bydła to jedno z głównych antropogennych źródeł gazów cieplarnianych? Tylko marketingowcy mogą głosić taką hipokryzję.
Dlatego interesujący jest dla mnie kierunek ekofeminizmu, który w dominacji człowieka nad przyrodą dopatruje się tego samego mechanizmu, z którym mamy do czynienia w przypadku dominacji mężczyzn nad kobietami. Innymi słowy: w społeczeństwie patriarchalnym dominację człowieka nad przyrodą uważa się za naturalną. W takich społeczeństwach na pierwszym miejscu jest z reguły jakiś bóg, na drugim mężczyzna, potem kobiety, dzieci i na końcu przyroda. Perspektywa ekofeministyczna postuluje potraktowanie wszystkich bytów jako równych, z takimi samymi prawami do przetrwania.
Naturalnie taka perspektywa jest zupełnie nie w smak wszelkim “obrońcom tradycyjnych wartości”. To niestety naturalne, że archaiczna perspektywa opiera się progresywnej. Ale jak pisze Audre Lorde, milcząc niczego nie uratujemy.
This work by Piotr Mieszkowski is licensed under CC-BY-SA 4.0